środa, 30 grudnia 2015

Rozdział I "Wszystko zmienia się na lepsze"

Czasami ciężko jest uwierzyć, jak bardzo szybko mija czas. Skończyłam w lipcu piętnaście lat, a teraz idę peronem, ku rozpoczęciu czwartego roku w Hogwarcie. Jeszcze cztery lata temu chodziłam tędy przerażona i samotna, a dziś? Wiem gdzie jestem oraz wyczekuję przyjaciół. Czego chcieć więcej? Oparłam się o ścianę i rozejrzałam. Dostrzegłam w oddali rude czupryny. Ucieszyłam się na ich widok. Myślałam, że to ukochani Weasley'owie, którzy przyjęli mnie jak siostrę, ale po głębszym przyjrzeniu się uznałam, że to nie oni.                                                           
- Przecież jest masę rudych ludzi w Anglii, myśl Lesie! - skarciłam się w myślach. Minuty mijały, a ja coraz bardziej martwiłam się o przyjazd Weasley'ów. Tłumaczyłam sobie, że praktycznie zawsze się spóźniają. Trochę mnie to uspokoiło. Nagle z zamysłu wyrwał
mnie bardzo dobrze znany głos.
- Lesie! Tu jesteś! - rzuciła się na mnie moja przyjaciółka Alex. Poznałyśmy się na pierwszym roku, ponieważ obie jesteśmy w Gryffindorze oraz dzielimy razem pokój.
- Jak ja cię dawno nie widziałam! - uwolniłam się z zabójczego uścisku.
- Lepiej wytłumacz mi dlaczego nie odpisywałaś na listy?! Wysyłałam ci ich tonę! - założyła ręce na piersi.
- Ile razy mam wam powtarzać, że Ciotki chcą dla mnie najgorzej? - powiedziałam opadając pod ścianę. Alex zakryła usta i powiedziała coś w stylu: "No tak!" i usiadła obok mnie, po czym uśmiechnęła.


- No już się nie gnieeeewaj! - przeciągnęła dziewczyna śmiejąc się.
- Ha - ha. Bardzo śmieszne! - udałam obrażoną, ale też się uśmiechnęłam. - Widziałaś gdzieś Ginny? Weasley'ów?
-Nie, oni zawsze się spóźniają - powiedziała zerkając na zegar - Jest za dziesięć, musimy się zbierać Les - zauważyła i obie wstałyśmy i zaczęłyśmy zbierać bagaże. Po kròtkim czasie weszłyśmy do pociągu, a tam wyczaiłyśmy wolny przedział. Bez wahania weszłyśmy i schowałyśmy bagaże. Po pięciu minutach, o równej godzinie pociąg ruszył.
- Już jedziemy, a naszej słodkiej Ginn nie ma - westchnęłam i wstałam, aby wyjąć z kufra książkę na podróż. Po sukcesywnym wyjęciu lektury chciałam go zamknąć, ale właśnie do przedziału wparowali spóźnieni Weasley'owie z Harry'm i Hermioną otwierając drzwi z takim hukiem, że kufer spadł na mnie, przy czym upadłam na ziemię. 
- Lesie! Nic ci nie jest?! - wrzasnęła na pół pociągu Ginevra - Fred ty idioto! Nie umiesz otwierać drzwi?! - wydzierała się na brata Rudowłosa podnosząc mnie z podłogi. 
-Sorry Less, nie chciałem - przeprosił Fred, a ja podniosłam książkę, przeklnęłam pod nosem i usiadłam obrażona na miejscu. 
- Chcecie w coś pograć? - zapytał Ron - Chyba nie będziemy tu tak tylko siedzieć, rozmawiać i czytać... 
- Mamy idealną grę! - klasnął w dłonie George - Tata ostatnio przyniósł nam mugolskie karty do gry. Chcecie pograć? - zapytał. Prawie każdy wyraził zgodę. Usiedli na podłodze i mieli już zaczynać grę, gdy NARESZCIE skapnęli się, że ja nadal siedzę i czytam.
- Hej Leselie, nie grasz? - zapytał Harry.
- Wolę czytać. Za dużo napatrzyłam się na mugolskie gry - odparłam beznamiętnie, nie odrywając nosa od książki.
- A co ty tam ciekawego czytasz? - zapytał drocząc się Fred. 
- Transmutację - znowu odpowiedziałam patrząc w książkę.
- Po co? - zapytał całkiem rozbawiony rudzielec. Położyłam otwartą książkę na kolanach.
- Uskuteczniam mój plan zemsty - powiedziałam złośliwie się uśmiechając i wróciłam do lektury. Fred najwyraźniej dał sobie ze mną spokój. Nie wiem na czym polegała ich gra w karty,  ale po części wiem jak zamienić tego idiotę w kota. Nawet nie zauważyłam jak pociąg się zatrzymał i byliśmy na miejscu. Przepłynęliśmy łódkami do Hogwartu i weszliśmy po jakimś czasie do Wielkiej Sali. Usiadłam obok Ginny i po Ceremonii Przydziału wsłuchałam się w głos Dumbledore'a.
- Pragnę was wszystkich powitać na nowym roku w Szkole Magii i Czarodziejstwa  w Hogwarcie! - w sali rozniosły się oklaski - Ten rok Będzie dla nas wyjątkowy! Pragnę wam ogłosić, że w naszej szkole odbędzie się Turniej Trójmagiczny! - tym razem w sali rozniosły się głośnie szepty - Lecz stety lub niestety udział mogą wziąć tylko uczniowie którzy ukończyli siedemnaście lat! - wtedy w sali rozległo się rozczarowanie. Bliźniacy Weasley zaś przybili sobie piątke i strasznie się cieszyli.
-Farciarze... - mruknął Ron
-Cisza! - krzyknął Dumbledore - Mamy zaszczyt powitać uczniów z Instytutu Magii Durmstrang! - wykrzyczał, a do sali weszło wielu umięśnionych chłopaków ze swoim, o trzy głowy wyższym Dyrekorem. Dziewczyny wzdychały na ich widok i jedynie ja i Hermiona zaczęłyśmy się z nich śmiać.
- No co ci jest! - szturchnęła mnie rozmarzona Ginny.
- N-nic - powiedziałam śmiejąc się.
- Oraz nie możemy zapomnieć o uczennicach z Akademii Magii Beauxbatons! - mówił dalej Dyrektor.
Do sali wbiegło pełno Francuzek, które tak podskakiwały na swoich nogach, że znowu dostałam napadu śmiechu, ale widząc minę Profesor McGonagall szybko się uspokoiłam. Nie mogłam na dobry początek zawalić transmutacji! Nie teraz, gdy mam idealną okazję do zemsty!
- A teraz pragnę rozpocząć ucztę! - zakończył przemówienie Dumbledore i prawie każdy rzucił się na jedzenie (a w szczególności Ron). Spojrzałam się na stół Slytherinu, bo tam siedziało najwięcej uczniów z Durmstrangu. Niestety mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Malfoy'a, który patrzył na urocze (zdaniem Georga) Francuzki. Ja z Malfoy'em nie mieliśmy nigdy dobrych relacji. Sawsze sprawiał problemy Harry'emu, a Hermione wyzywał od szlam. Posłał mi tylko szydercze spojrzenie, a ja odwzajemniłam się złośliwym uśmieszkiem. Jakoś bardzo go to nie przejęło, ale ja miałam satysfakcję z tego, że się odczepił. Spojrzałam na zegar i szybko wstałam od stołu.
- Lesie, gdzie idziesz? - zapytała Ginny patrząc ze zdziwieniem.
- No jak to gdzie? - powiedziałam pospiesznie - Zająć łóżko, za nim zrobią to za nas te puste lale z Francji! - prawie krzyknęłam zwracając uwagę innych uczniów, ale nie zwracając na to zbytniej uwagi, pobiegłam do Dormitorium. Okazało się, że będą z nami dzielić pokój dwie dziewczyny z Beauxbatons - Sarah i Sophie. Nie rozmawiałam z nimi, ale wydają się nie być całkiem miłe.

Siedziałam na kanapie w Pokoju Wspólnym i czytałam Transmutację. Był już póżny wieczór, a słońce dawno zaszło. 
Nagle do pokoju weszła Alex i opadła z hukiem na kanapę obok. 
- Co się stało? - zapytałam odkładając książkę na bok.
- Z-zapomniałam o-o zebraniu - tłumaczyła zdyszana
- Zebraniu?
-Prefektów! - obudziła się i wrzasnęła na cały PW.- Biegłam szybko przez cały Hogwart... i w połowie drogi uświadomiłam sobie, że ono odbędzie się jutro.
- Gratuluję! - powiedziałam przez śmiech podnosząc się z kanapy. 
-A ty gdzie idziesz? - zapytała podnosząc głowę
- Spać? - zapytałam zdziwiona
- Aaaa... - mruknęła pod nosem Alex. Po cichu weszłam do Dormitorium. Usnęłam tego dnia równo ze dotknięciem głową poduszki.

-------------------------------------------------****************------------------------------------------------

Rozdział wyszedł chyba długi... 
Dajcie znać czy się podoba! :3