piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział VIII "Martwe oczy"

Moje serce stanęło. Muszę poprawić swój wzrok, mam zwidy czy wadę? Włosy postaci, która z niecierpliwością spoglądała na krajobraz Hogwartu były platynowe, a postawa pełna nienawiści. Znam tylko jedną osobę, która tak wygląda. Odwrócił się i spojrzał na mnie. Nie miałam już wątpliwości. Jego szaro- niebieskie oczy wlepione były we mnie. Podszedł bliżej mierzony moim martwym wzrokiem.



- Malfoy... - patrzyłam na niego z wielkimi oczami - T-y? - głos mimowolnie mi zadrżał. Cała atmosfera bardzo źle na mnie działała.
- White! - powiedział tak, jakby się dusił. Widocznie moje nazwisko nadal wywołuje u niego odrazę.
- Czemu podszywasz się pod Georga? - syknęłam groźnie.
- Bo jakbym podpisał się "Malfoy" w życiu byś tu nie przyszła - powiedział - Eh... jednak jesteś taka naiwna - zadrwił. Na jego twarzy pojawił się tryumfialny uśmieszek. Nigdy nie pozwolę mu się ze mnie wyśmiewać! Spojrzałam na niego wściekle.
- Dosyć! - warknęłam - Czego odemnie chcesz, co? - mówiłam jakbym celowała w niego różdżką.
- Możesz spokojniej? - prosił. Uspokoiłam się słysząc jego ton. Oparłam się o chłodną ścianę.
- Słucham - skrzyżowałam ręce na piersi i uniosłam brwi.
- Chciałbym porozmawiać o tym co stało się na dyżurze - mówił. Spodziewałam się w tym momencie już najgorszego. Spokojnie wsłuchiwałam się w jego słowa mimo to.
- Co to było na twojej ręce? - podszedł bliżej chcąc odkryć mój rękaw od bluzy.
- Łapy precz! - zagroziłam - Nie twoja sprawa, jasne? - zaciągnęłam materiał jeszcze bardziej.
- Daruj sobie... -westchnął chłopak - I tak wszystko widziałem - odszedł na bezpieczną odelgłość.
- Powiedziałam, że to nie twoja sprawa Malfoy! - groziłam jeszcze bardziej.
- Kto nadchodzi? - zapytał uśmiechając się chytro. Denerwowanie mnie sprawiało mu najwyraźniej wielką radość. Nie dam się tak łatwo.
- Myślisz, że tak po prostu ci powiem? - droczyłam się z nim.
- Tak  - odpowiedział odgryzając się.
- Odpowiedź błędna. Przykro mi - próbowałam go wyminąć.
- Myślisz, że dam ci tak łatwo odejść? - zasłonił mi drogę.
- Tak! - spojrzałam wściekle w jego oczy.
- Odpowiedź błędna. Przykro mi... - sprzedał mi ten jego firmowy uśmieszek.
- Jak śmiesz zabierać mi moje słowa? - powiedziałam przez zęby.
- Nie zmieniaj tematu tylko gadaj! - warczał.
- Chodźbym miała siedzieć tu do rana to i tak nic ci nie powiem! Daj sobie spokój... - wzięłam głęboki oddech - Mogę wiedzieć co masz z tym wspólnego?
- Obiecaj mi tylko, że odpowiesz mi na moje pytanie - ściszył tajemniczo ton. Pokiwałam lekko głową. Nie podobało mi się to. Czemu czułam ciągły niepokój i przechodzący dreszcz? Rana lekko pulsowała, co sprawiało delikatny ból. Malfoy przysunął się i był na odległość trzech kroków odemnie. Zamknął na dłuższą chwilę oczy, a gdy je otworzył cicho westchnął i odkrył swój kawałek ręki spod materiału. Serce waliło mi jak szalone. To nie może być prawda!
-N-nie... - mruknęłam przerażona. Malfoy na swojej prawej ręce w dokładnie tym samym miejscu co ja posiadał podobne znamie.
- Teraz już wiesz?! - zakrył szybko ręke.
- Od kiedy to masz? - nie dowierzałam.
- Od niedawna, nie interesuj się już - syknął.
- To teraz sprawa moja i twoja! - zauważyłam.
- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
- A jednak masz! - krzyknęłam.
- Odpowiedz mi na pytanie! - rozkazał.
- Nie mam pojęcia OKEJ?! - wrzasnęłam mu prosto w twarz. Nikt nie działał na moje nerwy tak jak on i jego arogancja. Nienawidziłam go przez całe życie, a teraz mam mieć z nim wspólne znamie? Ratujcie mnie!
Żenujące...
- Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem! - przygwoździł mnie do zimnej jak lód sciany wieży.
- Marnujesz swój czas na odkażanie rączek, bo i tak nic nie wiem! - mówiłam pogardliwie - To była moja odpowiedź - szarpałam się z całych sił.
- Słuchaj, muszę to wiedzieć, bo inaczej może źle się to skończyć! Więc może ty zacznij mówić prawdę, bo zginiesz! - groził mi. Moje serce znowu przyspieszyło. On wie o czymś czego ja nie wiem. I raczej nie powinnam. Ukrywa coś i boi się przyznać, a groźby są jedynie ostrzeżeniem.
- Mogę cię zapytać o to samo - szarpnęłam nim mocno i oswobodziłam się z uścisku - A teraz żegnam! - zeszłam z wieży trzaskając mocno drzwiami.
- Kretyn... - przeklinałam pod nosem Malfoy'a. Ile ja bym dała, aby to był ktoś inny. Czemu posunął się tak daleko? Boi się?  On? Nie potrafię uwierzyć. On zawsze zgrywa twardziela. Może go nie znam? Nienawidzimy się wzrokiem, a nie sercem. Nie wiem nic o nim, ale znam jego wygląd na pamięć. Nie mogę mu ufać. Bardzo dobrze, że skłamałam, bo przynajmniej mam czas, by podjąć decyzję. Nie mam też go dużo wnioskując po jego wypowiedziach. Nie mam zielonego pojęcia co teraz robić. Czemu to znowu mi się przytrafia? Przeklęty los! Nie pozostało mi nic innego jak pójść z powrotem do Pokoju Wspólnego unikając kogokolwiek, kto przypomina tą tlenioną fretkę. Niestety spotkałam na miejscu dwie podobne inteligencją osoby. 
- Lesie, bo my... - wyglądali jak dwa smutne mopsy - przepraszamy, że tak na to wszystko zareagowaliśmy!
- Jasne... - ziewnęłam.
- Co? Wybaczasz nam? - zdziwili się.
- A mam jakiś inny wybór? - uśmiechnęłam się. Nie wiedziałam, że po wszystkim co się dzisiaj stanie potrafię się jeszcze uśmiechnąć. Bliźniacy spojrzeli znacząco - Lecę spać - rzuciłam i weszłam schodami do Dormitorium. Otworzyłam cicho drzwi w przeciwieństwie do hałasu w pokoju. Na moje nieszczęście siedziała tam Lavender, która właśnie opowiadała o zdarzeniu z Hogsemade stawiając się na miejscu poszkodowanej. Zwróciła głowę na mnie z obrażonym wzrokiem.
- Masz czelność jeszcze mi się pokazywać na oczy?! - syknęła. Jeszcze jej mi brakowało...
- To mój pokój - odparłam z chęcią nie rozpoczynania kłótni.
- Naprawdę przykro mi, że dzielisz pokój z taką idiotką! - obgadywała mnie na głos do Ginny.
- Wynoś się z tego pokoju! - nie wytrzymałam i wrzasnęłam na Brown. Alex siedziała razem z Ginn cicho, nie wtrącając się w kłótnie. 
- Nie zabronisz mi tu siedzieć! - odpyskowała.
- Jesteś naprawdę tak nieznośna, że koleżanki wyrzuciły cię z Dormitorium? Oh, zapomniałam, że nie masz koleżanek! - drwiłam z czerwonej z wściekłości Lavender. Dziewczyna momentalnie wstała z hukiem z łóżka i bez słowa wyszła trzaskając drzwiami. Alex wytrzeszczyła oczy.
- Co ci się stało?! Gdzie byłaś? - obrzuciła mnie pytaniami.
- Na iście przyjacielskim spotkaniu - uśmiechnęłam się nerwowo - Opowiadaj jak było na randce z Akashim! - usiadłam po turecku na swoim łóżku.
- To nie była randka! - upierała się Alexandra. Ginny chicho się śmiała. 
- To co?! - dołączyłam do Ginevry.
- PRZYJACIELSKIE SPOTKANIE! - powiedziała wyraźnie.
- Akashi nie wyglądał na twojego przyjaciela... - dorzuciła rudowłosa. Alex nadal nie przestawała być czerwona. 
- Możesz nam zaufać! Opowiadaj! - namawiałam przyjaciółkę.
- Trochę się o to martwię... - westchnęła głęboko.
- Mów! To nie mogło być tylko spotkanie! - przekonywała dalej Ginny.
- Tak... Może... - oparła głowę o dłoń brunetka.


- Co się takiego stało? - mówiłam w pełni podekscytowana.
- Mam wam teraz wszystko opowiadać? Dużo tego... Wy mi tak o wszystkim mówicie, a ja nie. Jestem do tego zmuszona. A więc... - ja i rudowłosa zamieniłyśmy się w słuch - Spotkaliśmy się tak jak każdy. Poszliśmy razem do wioski i gadaliśmy w międzyczasie o dyżurach. Powiedziałam mu, że jest jedynym ślizgonem, który jest do wytrzymania, a on się do mnie uśmiechnął - zaświeciły jej się oczy - Poszliśmy razem do Miodowego Królestwa i wzięliśmy parę ciastek. Mieliśmy iść nad jezioro, ale spotkałam się z tobą i postanowiłam odprowadzić. Wracając z Ash'em do Hogsmeade przypomniałam mu o tej wodzie i poszliśmy tam posiedzieć pod drzewem. Wszystko się wtedy zmieniło! Już nie rozmawiał o prefektach i szkole, ale o mnie i o nim. Można powiedzieć, że po tamtym jedzeniu ciastek dowiedziałam się o nim sporo rzeczy... - uśmiechnęła się - Lubi cynamonowe ciastka, kolor czerwony oraz kiedyś rzucił zaklęcie poza szkołą i miał kłopoty... Później zdarzyło się coś czego nigdy nie robiłam z żadnym chłopakiem. Chyba, że z tatą, ale on się nie zalicza! - zaśmiała się, a napięcie coraz bardziej wzrastało - Postanowiłam, że muszę już tu wracać, a on powiedział, że mnie odprowadzi. Nie spodziewałam się tego, ale cały czas trzymał mnie za rękę. Puścił mnie dopiero przed obrazem Grubej Damy! - zaczerwieniła się - Nie wiem co mam o tym myśleć! - schowała głowę ze wstydu. Nie dziwię się, bo wzrok młodej Weasley mówił sam za siebie. 
- Nie masz co się głowić! Trzymanie za rękę, a pierwszy pocałunek to nie to samo, prawda? - próbowałam się nie zaśmiać.
- Zmieńmy temat! Błagam was! - prosiła Nore.
- No to teraz ty Ginny! - wskazałam na przyjaciółkę.
- Nie masz co się zamartwiać. Długo nie posiedzieliśmy, bo jak zwykle miał coś ważnego do załatwienia i nie zdążyliśmy poważniej pogadać - mówiła smutno.
- Nie martw się! - pocieszałam ją spoglądając na zegar - Jestem już śpiąca. Idę spać! Dobranoc! - rzuciłam życzliwie. Niedługo potem zamknęłam oczy z myślą, że szybko uda mi się zasnąć. Moje myśli jednak były błędne. Jutro nastanie wyczekiwany dzień... Jednak nie przeze mnie. Dzień grozy i obaw. Wszystko przede mną...
--------------------------

"Oh,you can't hear me cry
See my dreams all die
From where you're standing
On your own.
It's so quiet here
And I feel so cold
This house no longer
Feels like home."

--------------------------
Jest wyczekiwany rozdział! Komentujcie! Bardzo mnie to motywuje! ^^ Krytyka mile widziana! Zapraszam! Chyba już wiecie, że zgubiam telefon, prawda? 30 rozdziałów zarysu opowiadania poszło się... Eh, czemu ja? :C