Jest kilka miejsc, które kocham i mogłabym siedzieć tam godzinami. Zamykam się w sobie i czytam tylko jedno - Transmutację. Jednym z takich miejsc jest Pokój Wspólny późną nocą, gdy nie widać ani jednej żywej duszy. Wychodzę wtedy cicho z Dormitorium i siadam naprzeciwko kominka, w którym wesoło tańczą płomienie i nie słychać nic poza żażącym się ogniem. Tej nocy było tak samo. Zaczytana w podręczniku od mojego ulubionego przedmiotu siedziałam wygodnie na fotelu. Dlaczego akurat Transmutacja? W sumie sama nie wiem, ale jedno jest pewne - kocham zamieniać ludzi w małe wiewiórki. Jeszcze nigdy tego nie zrobiłam, ale sama myśl jest tak kusząca, że wkręciłam się we wszystkie książki od tego. W pewnym momencie usłyszałam jak ktoś po cichu skrada się do Pokoju Wspólnego. Przymrużyłam oczy i spojrzałam w stronę wejścia.
- Co ty tu robisz?! - spytał kompletnie zaskoczony moją obecnością George i uniósł wysoko brwi.
- Chyba powinnam spytać cię o to samo! - szepnęłam - I nie krzycz tak, bo połowa Hogwartu zaraz się tu zleci! - spojrzałam na niego przenikliwym wzrokiem niczym Snape, gdy zobaczy szampon. Chłopak natychmiastowo spoważniał, dosiadł się niedaleko mnie i zaczął bacznie obserwować każdy mój ruch, co bardzo mnie zaskoczyło. Uniosłam wzrok z nad książki i spojrzałam na niego.
- Coś nie tak? - pytałam z zakrytymi ustami przez lekturę.
- Za dużo czytasz - stwierdził i założył nogę na nogę niczym kobieta, a ja zmarszczyłam wyraźnie czoło.
- To tak, jakbym powiedziała ci, że za dużo się śmiejesz - odparłam przez zęby.
- Dobrze, dobrze! - uniósł ręce do góry w geście poddania się mojemu wzrokowi - Przepraszam! - rzekł jak zwykle rozbawiony. Odłożyłam książkę na bok, ponieważ wiedziałam, że mogę zapomnieć o jakimkolwiek spokoju tego dnia.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego jesteś tu o tej porze? - zapytałam rudzielca, podsuwając nogi pod brodę. Zwrócił swój wzrok na mnie.
- Czekam na pierwszą w nocy, żeby pójść z Fredem trochę się zabawić - wyszczerzył się George.
- "Trochę się zabawić"? - zacytowałam jego słowa - Błagam cię, nie mów, że znów nawywijacie coś tym Bułgarom! - mówiłam błagalnym tonem, a bliźniak spojrzał się na mnie znacząco.
- Nie martw się, nie będziemy się już do nich zbliżać! - powiedział spokojnie - Zbliżymy się do kochanych Francuzek - dokończył i uśmiechnął się złowieszczo. Patrząc na zdeterminowaną twarz chłopaka walnęłam się otwartą dłonią w czoło.
- Chyba musimy porozmawiać o tym, co stało jak chciałaś pomóc Freddie'mu - podrapał się po rudej czuprynie.
- Niby dlaczego? - spytałam unosząc do góry lewą brew - Przecież wiem, że się nie udało...
- Zachowałem się wtedy jak dureń... - burknął.
- Czyli jak zawsze - uśmiechnęłam się złowrogo, unikając wzroku Geroge'a. Czy to możliwe? Czy właśnie jeden z największych żartownisiów w dziejach tej szkoły przyznał, że zrobił coś głupiego? Niemożliwe! Coś jest na rzeczy, ponieważ nie jest to codzienne zjawisko. Jest jeszcze jedna opcja, która mówi mi, że George po prostu napił się za dużo Ognistej i teraz gada coś kompletnie dziwnego, ale nie czuję żadnego zapachu. Po chwili jednak postanowiłam spojrzeć na wyraz twarzy Weasley'a, który wpatrywał się martwo w ognisko. Niedługo potem otworzył usta i zaczął znów swój monolog, że on wcale nigdy nie zachowuje się głupio oraz, że ma w sobie jeszcze trochę rozumu, a ja wybuchnęłam cichym śmiechem.
- Bawi cię to?! - naskoczył na mnie z obrażoną miną.
- Oczywiście! - pokazałam mu wszystkie zęby, a on zamilkł i znowu zawiesił swój wzrok na płomieniach w kominku. Atmosfera była taka odmienna, że i ja pogrążyłam się w swoich własnych troskach. Jeśli George zaczął naszą rozmowę skruchą przez sytuację z Lavender to czemu by tego nie wykorzystać? Zapomniałam kompletnie o tej wrednej, małej... Od jakiegoś czasu planowałam zemstę, ale nic mi nie podchodziło. Teraz - siedzi naprzeciwko mnie jeden z mistrzów żartów i tych mniejszych. Ponawiam moje pytanie: "Czemu tego nie wykorzystać?".
- Ej George - szepnęłam głośniej do kompletnie "nieżywego" chłopaka. Na moje słowa zadrżał, wybudzając się z natłoku myśli. Rzucił coś w stylu "Co tam Lesie?" i oparł głowę o tylne oparcie fotela - Mógłbyś mi w czymś pomóc? - uśmiechnęłam się tajemniczo. George zmarszczył z zaciekawieniem czoło.
- W czym? - spytał .
- W mojej małej, słodkiej zemście - mruknęłam, ale całkiem wyraźnie. Bliźniak uśmiechnął się znacząco.
- Chodzi ci o Lavender? - zapytał uradowany, że nadarza mu się okazja do dowcipów.
- Skąd wiedziałeś? - zapytałam ironicznie - Masz jakiś pomysł co do niej?
- Od razu! - podskoczył na fotelu - Tylko jest jeden haczyk... - uśmiechnął się wrednie - Musisz kompletnie mi zaufać!
- Nie wierzę! - uniosłam żałośnie głowę do góry, ale zaraz ją opuściłam - Niech ci będzie! - westchnęłam głęboko, a Weasley się przysunął.
- Masz jutro lekcje Transmutacji z szóstym rokiem? - niebezpiecznie się przysuwał cały czas mając śmiejący się wyraz twarzy.
- Tak... - szepnęłam. George był na tyle blisko, że udało mi się wyczuć... perfumy? Czy George Weasley wylał na siebie perfumy? Wydaje mi się, że słowa "zabawić się" nabierają nowego znaczenia w słowniku rudych bliźniaków. Wzięłam książkę w garść i chciałam jak najszybciej się ewakuować.
- Zobaczysz efekty na lekcji - wyszczerzył się George.
- Ja już będę szła spać - ziewnęłam i zaczęłam zbierać się z kanapy - Dobranoc! - rzuciłam krótko i nie czekając na odpowiedź poszłam w miarę szybkim krokiem do Dormitorium. Położyłam się do łóżka, ale coś jednak nie dawało mi zasnąć. Był to ból mojej rany, lecz nie tak silny jak zawsze. Usiadłam na poduszce i przyjrzałam się obandażowanemu miejscu. Postanowiłam odsłonić na chwilę ranę, także zaczęłam odwijanie bandażu. Widok mnie zamurował. Nie mogłam przez chwilę oddychać, co ostatnimi czasy zbyt często się zdarza. Czyżby mój "znak" się zamienił? Jeszcze niedawno oznaczało "Nadchodzę", a teraz wszystko zmieniło się w zagadkę.
- "Wiedza jest jedynym rozwiązaniem" - wyszeptałam do siebie wyryte słowa. Mimowolnie po twarzy spłynęło mi parę bezsilnych łez, a ze "znaku" zaczęła sączyć się krew. Szybo zakryłam miejcie na ręku bandażem i chcąc, aby w tym momencie ktoś wypowiedział na mnie zaklęcie Obliviate położyłam się z powrotem na łóżku. Czemu wszystko przytrafia się właśnie nam? Co się za tym chowa? Czy to zmierza w dobrą stronę? Głupie pytanie! Oczywiście, że szykuje się niezły horror z Malfoy'em w roli głównej!
-------------------
Wspominałam już o kilku rzeczach, które kocham i lubię. Pora zatem na kilka zjawisk, których wręcz nienawidzę, a jednym z nich są Eliksiry. Niestety to nie Transmutacja i nie wjedzie mi do głowy przepis na przykładowo Amortencje tak jak zamiana ludzi w wiewiórki. Gdzie tu jest sprawiedliwość?! Słysząc zbliżający się stukot butów Mistrza Eliksirów podniosłam torbę i ustawiłam się przed klasą patrząc błagalnie na Ginny oraz Alex. Szczerze mówiąc to nasze miny powinny choć trochę zainteresować dyrektora! Czy naprawdę to normalne, że uczniowie boją się nauczyciela?! Ostatnio jestem przewrażliwiona... Snape otworzył drzwi od sali i wszedł równym, zimnym krokiem, a jego peleryna powiewała za nim. Przełknęłam głośno ślinę i zajęłam miejsce obok Ginevry. Rozejrzałam się po sali, ponieważ przypomniało mi się o Lavender, ale nie mogłam jej nigdzie dostrzec. Czyżby plan George'a zadziałał? Błagam, powiedzcie mi, że jej nie zabił! Szybko moja twarz zrobiła się blada jak ściana. Wyjęłam książki, gdy Snape zaczął zapisywać coś na tablicy. Nagle drzwi od klasy otworzyły się z wielkim hukiem co przykuło uwagę całej klasy. W progu stała niechlujnie ubrana, czerwona niczym gardło Grubej Damy Lavender, której włosy na głowie zakrywał kapelusz. Profesor spojrzał na dziewczynę i zmrużył niebezpiecznie oczy.
- Panno Brown! Czy nie potrafi pani wchodzić ciszej? - powiedział chłodno - Proszę już siadać - odwrócił się zamaszyście w stronę tablicy wprawiając swoją pelerynę w ruch. Lav szybko usiadła obok Katie oraz wyciągnęła książki. Wokół niej krążyły głośnie szepty na temat jej nakrycia głowy. Nauczyciel znów zwrócił się w jej stronę.
- Czy mam ci przypomnieć, że na moich lekcjach noszenie czapek bądź kapeluszy jest surowo zabronione? - powiedział wyraźnie każde słowo.
- M-mam to zdjąć? - spytała niepewnie.
- Jeszcze się pytasz? Nie zrozumiałaś mojego polecenia? - syknął Snape. Lavender skuliła głowę i nie chcąc zarabiać sobie szalabanu rozpuściła swoje długie, ale tym razem różowe włosy. Cała klasa zamieniła się w śmiech, a nauczyciel podszedł do spalonej ze wstydu dziewczyny.
- Doigrałaś się - wycedził przez zęby i pociągnął za sobą Brown, wyprowadzając ją z klasy. Rozejrzałam się po klasie. Czyżby George wypełnił swoją obietnice? On? Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam odruchowo w stronę otwartych drzwi. Zobaczyłam momentalnie jak Rudzielec podbiegł do drzwi, szeroko się uśmiechnął i pomachał mi, po czym zniknął. Czemu jest taki szybki? Czemu zadajesz tak dużo pytań? Po paru minutach Snape wszedł z powrotem do klasy, ale bez Lavender.
- Panna Brown odpowie za swoje czyny u Dumbledore'a - powiedział beznamiętnie patrząc się w naszą stronę, a teraz przejdźmy do zajęć - Obrócił się i zaczął grzebać coś w biurku. Przez całą lekcje słychać było śmiechy i ciche rozmowy, ale skutkowało to niezłym prawym sierpowym z książki.
===================================
PRZEPRASZAM! :C Nie było rozdziału strasznie długo, ale jedynka ze sprawdzianu próbnego mówi sama za siebie.(oczywiście kochamy wszyscy matematykę, co nie? haha xd) Przepraszam jeszcze, że taki krótki i... zły? Źle napisany? Tak na "odwal się"? (Tak jak zawsze Natalia xd) Myślę, że rozwiązuje parę wątków i zaczyna kolejne. Potrzebowałam jakiegoś krótszego no! :D Jednak teraz nie mam pojęcia kiedy wyjdzie następny, bo przygotowuję się do Festiwalu Piosenki Międzynarodowej i mam mniej czasu, ale spokojnie... jakoś ogarnę D: Pozdrawiam i do następnego! <3
- Doigrałaś się - wycedził przez zęby i pociągnął za sobą Brown, wyprowadzając ją z klasy. Rozejrzałam się po klasie. Czyżby George wypełnił swoją obietnice? On? Uśmiechnęłam się do siebie i spojrzałam odruchowo w stronę otwartych drzwi. Zobaczyłam momentalnie jak Rudzielec podbiegł do drzwi, szeroko się uśmiechnął i pomachał mi, po czym zniknął. Czemu jest taki szybki? Czemu zadajesz tak dużo pytań? Po paru minutach Snape wszedł z powrotem do klasy, ale bez Lavender.
- Panna Brown odpowie za swoje czyny u Dumbledore'a - powiedział beznamiętnie patrząc się w naszą stronę, a teraz przejdźmy do zajęć - Obrócił się i zaczął grzebać coś w biurku. Przez całą lekcje słychać było śmiechy i ciche rozmowy, ale skutkowało to niezłym prawym sierpowym z książki.
=====================================================
Po wykończających lekcjach opadłam na łóżko, lecz nie na długo. W moje okno znów zapukała Felicia z listem. Wychyliłam głowę i mruknęłam:
- Kto znowu? - podniosłam się i zabrałam kopertę. I tym razem miałam dylemat. Otworzyć czy nie? Oto jest pytanie. Jednak po chwili wyciągnęłam kartkę ze środka.
Spotkajmy się i to zaraz w Pokoju Życzeń. Pilne! Możliwe, że się domyślasz o co chodzi. Jak nie przyjdziesz to obiecuję Ci, że nie dożyjesz jutra,
Chyba-nie-muszę-się-podpisywać
- Ou...- jęknęłam i wyrzuciłam list do kosza - Tak się bawisz... - westchnęłam i sięgnęłam po różdżkę. Nie mam zamiaru spotykać się z nim bez broni. Zachichotałam złośliwie i skocznym krokiem ruszyłam na spotkanie.
===================================
PRZEPRASZAM! :C Nie było rozdziału strasznie długo, ale jedynka ze sprawdzianu próbnego mówi sama za siebie.(oczywiście kochamy wszyscy matematykę, co nie? haha xd) Przepraszam jeszcze, że taki krótki i... zły? Źle napisany? Tak na "odwal się"? (Tak jak zawsze Natalia xd) Myślę, że rozwiązuje parę wątków i zaczyna kolejne. Potrzebowałam jakiegoś krótszego no! :D Jednak teraz nie mam pojęcia kiedy wyjdzie następny, bo przygotowuję się do Festiwalu Piosenki Międzynarodowej i mam mniej czasu, ale spokojnie... jakoś ogarnę D: Pozdrawiam i do następnego! <3