- No tak, Lesie. Nie na wszystko znajdziesz jakiś poradnik - zaśmiałam się pod nosem. Zauważyłam tłum uczniów zbliżających się do zamku. Zapewne pierwsze zadanie Turnieju Trójmagicznego dobiegło końcowi. Wyszłam z biblioteki i wyszłam na korytarz.
-*-
Dni w Hogwarcie mijały nieubłaganie. Mimo, że był dopiero listopad to Bal Bożonarodzeniowy został tematem przewodnim. Nauczyciele nie chcieli, abyśmy dowiedzieli się o nim nie wcześniej niż przed grudniem, lecz widocznie nie tylko uczniowie mają długie języki,bo wiadomość roznosiła się po szkole z prędkością Nimbusa 2001. Pewnego czwartkowego wieczora przesiadywałam z Ursule (z racji tego, że Alex postanowiła dalej chodzić na zebrania z Akashi'm) na ławce niedaleko Zakazanego Lasu. W połowie naszej cudownej pogawędki, o tym jak pierwszoroczna krukonka wylała na dziewczynę mleko, dostrzegłyśmy Kruma, który właśnie uprawiał wieczorny jogging.
Wszystko byłoby w porządku, lecz tłum dziewczyn biegnących za nim sprawił, że czar prysł.
- Zaraz żygnę - stwierdziła zniesmaczonym tonem Francuzka. W jej oczach jednak dostrzegłam lekki połysk. Przeraziło mnie to.
- Blefujesz - machnęłam ręką.
- No coś ty! Ja i Wiktor Krum? - prychnęła śmiechem, odprowadzając wzrokiem Bułgara.
- A myślałam, że kręcą cię takie osiłki - westchnęłam droczliwie.
- Nic takiego nie powiedziałam! - broniła się.
- A jednak - klasnęłam w dłonie - Jest w twoim typie, przyznaj - wyszczerzyłam do niej zęby - Hę?
- Może... - przewróciła oczami.
Na te słowa sprzedałam jej kuksańca w bok i zaśmiałam się.
- Zaproś go na bal! - zaproponowałam, a w odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech - Ja nie żartuję...
- Leselie! - pogłaskała mnie po głowie - Myślisz, że jakkolwiek zwróci na mnie uwagę? Niczym się nie wyróżniam, a poza tym takich jak ja jest tysiące - mówiła lekko zrezygnowana, ale nadal panowała nad emocjami. Podrapałam się po głowie.
- To nie prawda, że niczym się nie wyróżniasz! W końcu to ty reprezentujesz twoją szkołę w Turnieju Trójmagicznym. Tym bardziej mogę cię upewnić, że drugiej takiej Ursuli nie znajdziesz - poklepałam ją po plecach. Dziewczyna prychnęła pod nosem.
- Kto by pomyślał, że Leselie White potrafi wygłaszać mowy motywacyjne?
Zachichotałam wlepiając wzrok w odbijające się w wodzie słońce i zamknęłam oczy. Ach, tak. Pochwała i czucie się potrzebnym to najlepsze uczucie na świecie!
- Tak właściwie - zaczęła - to zostajesz tu na święta czy jedziesz do rodziny? - spytała beznamiętnie.
- Nie mam rodziny, zostaję - powiedziałam lekko, nie zdając sobie sprawy jak bardzo zakłopotałam Ursule.
- Przepraszam - powiedziała szybko - nie wiedziałam - posmutniała.
- Nie szkodzi, to nie twoja wina - uśmiechnęłam się słabo i wstałam z drewnianej ławki. Strzepałam z siebie kilka igieł.
-*-
Był ostatni dzień listopada. Usiadłam obok jednego z okien w Pokoju Wspólnym. W mojej głowie nadal krzątała się myśl na temat biografii. Moje serce podpowiada mi, abym pozostawiła tą książkę w spokoju i oddała z powrotem Pani Pomfrey, zaś rozum twierdzi, że tym razem wiedza to jedyne rozwiązanie, dokładnie przypomina mi treść zagadki. Od tygodni nie rozmawiałam z Malfoy'em i mam wrażenie, że nie interesuje go już czy umrze albo nie. Są takie chwile, że zastanawiam co dzieje się w głowie takiego buca, lecz po dłuższej chwili stwierdzam, że to jedna wielka, czarna dziura. Pomimo wielkich wątpliwości sięgnęłam po pióro, atrament oraz kawałek pergaminu. Kto mógłby znać odpowiedź na pytanie jak nie sam członek rodziny Black'ów? Bez wahania zaczęłam pisać.
Drogi Syriuszu!
Mam nadzieję. że u Ciebie wszystko dobrze oraz, że nie pakujesz się w żadne kłopoty! Ja, wraz z Harry'm, Hermioną i Weasley'ami, bardzo za tobą tęsknimy i mamy nadzieję, że wkrótce się zobaczymy. Niestety, w tym roku szkolnym, wszyscy zostajemy na Boże Narodzenie w Hogwarcie i spotkamy się dopiero w Wielkanoc.
Piszę do Ciebie w dość ważnej sprawie. Na początku proszę Cię o dochowanie tajemnicy, ponieważ mogłabym wpakować się w ogromne kłopoty! Będąc niedawno u Pani Pomfrey zauważyłam na jednej z półek ciekawą książkę, która okazała się być bardzo zaskakująca. Chodzi mi o biografię niejakiej Nanette Marie Black. Czy wiesz coś o jej istnieniu?
Bardzo zależy mi na odpowiedzi! Jestem pewna, że nie była to tylko sterta papieru oprawiona w skórę i kryje się za tym jakaś tajemnica!
Ściskam mocno
Leselie White
Zamknęłam list w kopercie i podałam mojej sowie.
- Do Syriusza - szepnęłam rozglądając się po pokoju. Usiadłam na parapecie i obserwowałam białego puchacza znikającego za drzewami.
- Lesie - usłyszałam głos. Odkleiłam się od okna i spojrzałam za siebie.
- Fred... - niemal szepnęłam. Dotarło do mnie, że chłopak mógł obserwować mnie od jakiegoś czasu i zaczerwieniłam się.
- Wszystko w porządku? - krzywo na mnie spojrzał. Spuściłam głowę obserwując teraz moje stopy.
- Tak - jęknęłam - Nie musisz się martwić, to nic takiego.
Przetarłam oczy i zerknęłam na twarz rudzielca. Był wyraźnie smutny, a obok niego nie krzątał się brat bliźniak. Nie był tak samo roześmiany jak zawsze, natomiast jego kąciki ust skierowane były w dół. Zaniepokojona złapałam go za rękaw i spojrzałam w oczy.
- Nie wyglądasz dobrze, gdzie jest George? - spytałam troskliwie.
- Siedzi u Angeliny. Poczułem się jak piąte koło u wozu i przyszedłem tutaj, a on nawet za mną nie pobiegł. Nie wiedziałem, że dziewczyna będzie kiedyś ważniejsza ode mnie - mówił chłodno, mrużąc oczy. To nie jest ten sam Fred, to nie on. Gdzie jest ten roześmiany Weasley?
- Tak bardzo cię to boli? - zapytałam niepewnie.
- Zranił mnie, zawsze trzymaliśmy się razem, obiecaliśmy sobie - mówił rozzłoszczony. Usiadłam na kanapie wskazując chłopakowi miejsce na fotelu.
- Byłeś kiedyś zakochany?
- Nie - rzucił po chwili zastanowienia.
- Nie martw się, Georgie się zakochał - uśmiechnęłam się słabo.
- To jest powód? - powiedział z przekąsem.
- Miłość jest trudna - westchnęłam zerkając na okno. Fred zaniemówił na dłuższą chwilę, lecz wyglądał już lepiej.
- Sowa - powiedział cicho po chwili.
Wstałam pospiesznie z siedzenia i podbiegłam do okna. Niemalże wyrwałam sowie list i przeprosiłam ją szybko kilkoma głaśnięciami. Podekscytowana przyglądałam się ładnie zapakowanej kopercie.
- List miłosny? - usłyszałam cichy śmiech rudzielca.
- Może - uśmiechnęłam się szeroko i pomknęłam w stronę dormitorium dziewcząt. Machnęłam Fredowi ręką na pożegnanie i weszłam do jednej z lazienek. Nie było tam nikogo, oprócz mnie i mojego odbicia w lustrze. Bez wahania wyciągnęłam list z koperty i rozpoczęłam ostrożne czytanie treśći.
Droga Leselie!
Czuję się bardzo dobrze i także czekam na nasze spotkanie. Niesamowicie stęskniłem się za moim chrześniakiem! Mam nadzieję, że wy również jesteście zdrowi.
Nie mogę zdradzić ci żadnych informacji na temat Nanette Marie Black, przykro mi. Radzę ci, a nawet rozkazuję oddać ją z powrotem, jednak możesz mi ufać, że nikt się o tym nie dowie. Ze względu na twoje bezpieczeństwo informacje na temat biografii zostaną dla Ciebie niewiadomą. Zapomnij o tym, proszę Cię.
Pamiętaj Leselie, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Przepraszam Cię, ale robię to dla twojego dobra. Mam nadzieję, że nie będziesz się na mnie gniewała.
Do zobaczenia!
Syriusz Black
Jeszcze raz, dokładnie przeczytałam, przeliterowałam każde słowo i nie mogłam uwierzyć, Momentalnie zrobiło mi się strasznie przykro. Po chwili wściekła zgniotłam list i podarłam na drobne kawałki. Wiedziałam teraz, że muszę do tego dojść sama i nie obejdzie się od paru złamanych zasad. W mojej głowie powoli układał się nowy plan.
- Muszę się dowiedzieć co się stało dalej - powiedziałam do siebie, wrzucając do kosza skrawki papieru.
__________
Wydaje mi się, że rozdział jest bardzo chaotyczny i skaczę od jednej sytuacji do drugiej, lecz nie chciałam rozwijać mniej znaczących wątków za bardzo. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał i zachęcam do pozostawienia po sobie śladu w postaci komentarza! :) Do następnego! :*