poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział VI "Na ratunek Brown..."

Październikowe słońce powoli znikało za horyzontem. Drzewa nie miały już od dawna liści, a pogoda była coraz chłodniejsza. Delikatne, pomarańczowe pomnienie słoneczne spadały na biurko w naszym Dormitorium, świecąc na moje  notatki na Eliksiry. Ginny siedziała na łóżku i pisała do kogoś sowę. Dziewczyna podskoczyła momentalnie do okna i szepnęła coś sowie, która po chwili szybowała z listem po niebie. Spojrzałam znacząco na przyjaciółkę.
- Coś nie tak? - uniosłam prawą brew.
- N-nie! - krzyknęła czerwieniąc się - Skądże... - powiedziała cicho, zakrywając włosami twarz. Wstałam w hukiem z krzesła.
- Ginevro Weasley! - zaczęłam zdenerwowana - Natychmiast masz mi powiedzieć do kogo był ten list! - groziłam jej.
- Jestem już duża, mamo - powiedziała nerwowo się śmiejąc - Nie musisz mnie kontrolować! -obużyła się.
- Fakt, nie muszę i wcale nie zwracałabym na to uwagi, gdyby nie to, że jest to prawie dziesiąty list dzisiaj! Na dodatek za każdym razem twoje policzki płoną! - mówiłam jej takim tonem, jak Pani Weasley, gdy wysłała Ron'owi wyjca. Czasem zaczynam się siebie bać.
- Znasz zaklęcie na gaśnicę? - zapytała śmiejąc się, ale po tym jak spojrzała na moją wściekłą twarz postanowiła się jednak uspokoić.
- Crucio wystarczy, nie martw się - uśmiechnęłam się do niej i trzasnęłam książką. Rudowłosa schowała się w drugim kącie pokoju i zaczęła czytać książkę. W pewnym momencie do Dormitorium weszła Alex ciągnąc za sobą rozpaczoną Lavender oraz Katie Bell.
- Co się stało? - zapytałam spoglądając na nie.
- Lavender dostała szału, Lavender dostała szału... - nuciła pod nosem Alexandra, sadzając zapłakaną Lav na krześle.
- Lavender? Coś nie tak? - wyjrzała zza książki Ginny.
- On mnie nie widziiii - zawyła przeraźliwie dziewczyna.
- Jak to? Co on zrobił? Co ty zrobiłaś? -  zalewałam rozpaczoną Brown pytaniami. Zakochanie Lavender było już trochę (czyt. bardzo) denerwujące i męczące, ale bardzo interesujące,to fakt.
- Bo ja nie wiem jak się do niego odezwać - pociągnęła nosem.
- To tyle? - zapytała lekko się wahając Gin.
- TO TYLE?! - wrzasnęła, a Weasley'ówna podskoczyła ze strachu.
- Wiedziałam, że tak będzie... - westchnęła Katie, łapiąc się za głowę.
- Mam dość - powiedziałam bardzo wyraźnie, zamykając drzwi na klucz.
- C-co? - zlustrowała mnie wzrokiem Alex.
- Mam dość - powtórzyłam stojąc i głęboko myśląc. Dziewczyny zerkały na siebie.
- To znaczy? - zapytała niepewnie Ginny.
- Musimy cię z nim zeswatać Lav, a jak nie... - westchnęłam - to przysięgam, że rzucę na kogoś Avadę... - mówiłam sięgając po kartkę i pióro.
- Co masz na myśli? On na mnie kompletnie nie zwraca uwagi, Lesie. To się nigdy nie uda - mówiła wydmuchując nos w chusteczkę.
- MERLINIE! Kochasz go czy nie?! - krzyknęłam do niej tak, że słychać mnie było zapewne w całym Hogwarcie.
- T- tak - skuliła się dziewczyna.
- To pozwól, że będziesz robić co ci karzę i nie opowiesz nic więcej w stylu: "on mnie nie.nawidzi, łeee". Okej? - syczałam przeraźliwie, siadając na krześle.
- Dobrze... Zatem, jaki masz pomysł Lesie? - zapytała już całkiem pewnie Ginny.
- A więc tak... - zaczęłam - Jak wiecie zbliża się wypad do Hogsmeade. Mam plan, abyśmy poszły w piątkę, plus bliźniacy, bo rozdzielić się ich niestety nie da. Będziesz miała okazję do rozmowy. Jeśli okaże się, że nie będziesz z nim rozmawiała i uwaga zostanie skierowana na jedną z nas, to wtedy zastosuję mój plan B. - tłumaczyłam rozrysowywując wszystko na kartce.
- Eeee - jęknęła zakłopotana Alex - Tyle, że ja jestem już z kimś umówiona. Obiecałam Akashi'emu, że...
- Co?! No dobrze, będzie nasza czwórka - skreśliłam numerek pięć na kartce.
- Wiesz, przykro mi, ale ja też już z kimś idę - podrapała się po głowie Kate. Znowu wzięłam głęboki wdech i poprawiłam czwórkę na trójkę.
- Lesie... - zaczęła Ginny.
- Nie mów, że ty też! Na Merlina...- poprawiłam trójkę na dwójkę i otoczyłam kółkiem.
- Wydaje mi się, że musimy iść w dwójkę Lav - odłożyłam pióro.
-----------
Nastał piątek. Dzień przed wyjściem moim i Lavender. Zastanawiałam się cały tydzień jak zaprosić chłopaków na wspólny wypad. Bardzo możliwe, że mają kogoś do towarzystwa. Można się tego spodziewać po dwojgu "najzabawniejszych, najprzystojniejszych bliźniakach w całym Hogwarcie, a szczególnie Fred mimo, że mnie nie kocha" (słowa Lavender powtarzane Parę razy dziennie). Niechętnie zaczęłam pisanie listu. 

Cześć Georgie!
Mam dosyć nietypowe pytanie jak na mnie. Macie już z kim pójść do Hogsmeade? Oprócz siebie oczywiście. Odpisz szybko!
Lesie

Zamknęłam list w kopercie i oddałam Felicii. Niedługo potem przyleciała z listem od bliźniaka.

Cześć Lesie!
Mieliśmy inne plany, ale dla naszej najukochańszej Leselie White możemy zrobić wszystko. Nie, nie mamy z kim iść. Czemu pytasz?
GW

GW? Nie wiedziałam, że George się tak podpisuje. Jednak nie wszystko o nich wiem. Wzięłam się za odpisywanie.

George!
Mam pewien plan, ale jeśli zdradzisz go Fred'owi to jestem zdolna do zaklęć niewybaczalnych, więc lepiej trzymaj język za zębami. Pewnie nie wiesz o tym, ale Lavender Brown jest po uszy zakochana w Fredzie. Po chwilowym szoku czytaj dalej... Mam zamysł, żeby ich do siebie zbliżyć i chciałam zabrać ją z wami do Hogsmeade. O reszcie dowiesz się jutro. JEŚLI MU COKOLWIEK POWIESZ TO NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE! Nie mam do was zaufania. To jak? Nie masz już i tak wyboru i musisz się zgodzić.
Lesie

Po pewnym czasie otrzymałam kolejny list.

Lesie!
Bardzo ciekawe. Nie mogę doczekać się twojego zakochania i planów, bo masz do tego głowę (chyba, że jesteś bezgłowym Nick'iem). Kochasz moje żarty, prawda? Fred się zgodził. Nie masz co się martwić. Rzucę Avadę pierwszy.  Widzimy się jutro!
GW 

Po przeczytaniu opadłam głośno na łóżko i dostrzegłam kątem oka wzrok Alex i Ginny.
- Też powinnam się zapytać o te listy - powiedziała podejrzliwie.
- Załatwiałam Lavender randkę - zdołałam się jeszcze uśmiechnąć i niedługo potem usnęłam.
-----------------------------------------
Następny dzień jak na jesień był bardzo ciepły, więc Ginny od rana wybierała odpowiednią sukienkę. Postanowiłam powoli zbierać się z łóżka. Spojrzałam na zakłopotaną Alex.
- No tak! Nie mówiłaś mi z kim się umówiłaś! - powiedziałam. Fakt, dziewczyna wspominała, że z kimś idzie, ale nie mówiła z kim. Alexandra momentalnie zrobiła się czerwona.
- Nieważne! - wybiegła szybko z Dormitorium.
- Może ty wiesz? - spojrzałam na Ginevre.
- Od paru dni się tak dziwnie zachowuje...- westchnęła.
- Może ty mi powiesz z kim idziesz? - zapytałam zrezygnowana zachowaniem przyjaciółek, ale ona zachowała się tak samo jak Alex. Powolnym krokiem zmierzałam ku toalecie. Zawsze dużo się różniłam od dziewczyn w Hogwarcie, bo zazwyczaj moje szykowanie się gdziekolwiek zajmowało zaledwie parę minut i nigdy nie przykładałam się do jakiegokolwiek stroju. Po wyjściu z łazienki zastałam rozpaczoną Ginny.
- Jak myślisz? Ten sweter jest ładny? - pytała oglądając się w lustrze.
- Tak... - westchnęłam.
- Może spodoba się Harry'emu... - mruknęła dziewczyna, a ja na te słowa szybko podskoczyłam. 
- Powtórz to co powiedziałaś! - rozkazałam przyjaciółce.
- Może spodoba się Harr... - przerwała zakrywając dłonią twarz - Tylko nie mów, że to usłyszałaś! - mówiła błagalnym tonem. Uśmiechnęłam się szeroko i klasnęłam w dłonie.
- Uznajmy, że nic nie słyszałam - rzuciłam i wyszłam z pośpiechem w poszukiwaniu Lavender. Nie zajęło mi to długo, bo dziewczyna była w swoim Dormitorium i przymierzała stroje. Szybko zwróciła swój rozmarzony wzrok na mnie.
- Udało ci się! - wrzasnęła, a ja lekko podskoczyłam.
- Tak, ale błagam cię! Nie krzycz tak! - powiedziałam, a Lavender z krzyków przeszła do pisków robiąc przy tym także mnóstwo hałasu.
- Nie wiem jak ci dziękować! To będzie taka nasza podwójna randka! Wiesz, ja i Fred, ty i George... - mówiła podekscytowana ledwo łapiąc powietrze.
- Żadna podwójna randka! Ciesz się, że wogóle ci pomagam! - obużyłam się - I lepiej się pospiesz, bo za jakąś godzinę... - spojrzałam na zegar w jej Dormitorium - musimy na nich czekać.
- A czemu nie oni na nas!? - pytała wyraźnie zdenerwowana - Ja też potrzebuję czasu! 
- Zadajesz zbyt dużo pytań... - wzięłam głęboki oddech - Nie chcesz zrobić wrażenia punktualnej? - zapytałam. Zdecydowanie moim ulubionym zajęciem jest droczenie się z zakochaną osobą. Wróżę dla ciebie bardzo ciekawą przyszłość...
- Nie pomyślałam o tym! - krzyknęła z radości.
- Widzimy się za godzinę! -rzuciłam jeszcze jedno spojrzenie i udałam się na śniadanie. W Wielkiej Sali nie było ani jednego Gryfona. Zrozumiałe jest to, że każdy się teraz szykuje i składa spóźnione zaproszenia, ale bez przesady! Usiadłam zdziwiona na ławce i zaczęłam konsumować płatki. Nie mogłam pomagać z pustym żołądkiem! Parę puchonów patrzyło się na mnie jakbym była czymś nadzwyczajnym. Tyle rzeczy przeżyłam, że mało mnie to dziwi. Gdy skończyłam jeść wybrałam się jeszcze do biblioteki, bo zostało mi jeszcze sporo wolnego czasu, a za żadne skarby nie chciałam siedzieć z podatnymi na kłótnie i sprzeczki dziewczynami. Naprawdę ze mną jest coś nie tak... Stanęłam przy jednym z regałów z książkami i zaczęłam czytać ich tytuły.


 Wydawało mi się przez sekundę, że jestem w raju kiedy zobaczyłam mnóstwo starych, poniszczonych podręczników od Transmutacji. Wyciągnęłam rękę, aby sięgnąć upragnioną lekturę, gdy nagle ktoś zakrył mi swoimi ogromnymi dłońmi oczy. Poczułam znajomy zapach, ale nadal nie byłam przekonana do tego kto to mógł być.
- Puść mnie kimkolwiek jesteś! - syknęłam wbijając paznokcie w ręce nieznajomego.
- Ała! - jęknął z bólu chłopak. Nie myliłam się! Był to na moje nieszczęście George. Mój wzrok powędrował znowu na regał, ale nie mogłam odnaleźć tych przeklętych podręczników! Warknęłam ze zdenerwowania i odwróciłam się w stronę rudego bliźniaka, który patrzył na mnie z miną niewinnego mopsa.
- Eh... - głęboko westchnęłam - Co robisz w bibliotece? Ty? Nie spodziewałam się, że spadniesz na taki poziom... - zadrwiłam z chłopaka, a on spiorunował mnie wzrokiem.
- Szukałem ciebie! - odgryzł się.
- A więc słucham - oparłam się o wspomniany wcześniej regał.
- Powiedziałem Fredowi o tym całym wyjściu i nieźle się zdziwił, że TY zapraszasz NAS - zaśmiał się pod nosem.
- Bawi cię to?! - nagle spoważniałam - Ej, to nie ja was zaprosiłam, tylko Lavender!  Nie pamiętasz? - mówiłam lekko oszołomiona.
-  No tak - rzucił krótko.
- Jesteś naprawdę taki tępy, czy tylko udajesz? - spojrzałam na niego wzrokiem Bazyliszka.
- Udaję... - uśmiechnął się szeroko, pokazując wszystkie zęby - chyba
- Ustalmy sobie parę rzeczy - zaczęłam łapiąc się za głowę. Czego ja się spodziewałam przy tych dziecinnych Weasley'ach?  - W całym wyjściu chodzi mi o to, żeby zbliżyć do siebie Lavender i Freda. Jeśli uwaga przejdzie na kogoś z nas, to musimy się siebie pozbyć... - nagle George mi przerwał.
- Nie będę ryzykował życia dla miłości mojego brata! - obużył się, ale najwyraźniej rozbawiony. Spojrzałam się na niego jak na błazna.
- Na chwilę! Powiesz na przykład, że idziesz do toalety lub po kolejne piwo kremowe - trzasnęłam się dłonią w czoło - Coś jeszcze jest niezrozumiałe?
- A czy ma być tam scena pocałunku? - klasnął w dłonie.
- Może ograniczmy się do zwykłego przejścia na "ty". Wszystko jasne? - zapytałam trochę rozbawiona.
- Będę musiał ciebie z kimś ze swatać, wiesz? - szturchnął mnie łokciem w bok.
- To ma być nagroda? - zamurowało mnie. Zapomniałam o tym co z tego George będzie miał.
- Możliwe, możliwe... - droczył się rudzielec. Zerknęłam na zegar. Za piętnaście minut powinnam czekać z Lavender na bliźniaków.
- Muszę już lecieć - powiedziałam szybko.
- Odwalić się? - zapytał niewyraźnie.
- Co? - zapytałam zdziwiona.
- No... - podrapał się po głowie - Zrobić na bóstwo? Uczesać? Jak wy na to mówicie? - mówił zakłopotany. Uśmiechnęłam się sarkastycznie.
- Tak się składa Georgie, że ja jestem już wyszykowana od kąt wstałam - rzuciłam z pogardą i poszłam najszybszym krokiem jakim potrafiłam, aby nie podpaść Lavender. Zapowiada się dzień pełen wrażeń...
---------------------------------

"We keep our love in photograph,
We do it for ourselfs,
There eyes never closing, 
Heart never broken,
Time forever frozen still."
----------------------------------


Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak mi przykro, że nie było tak dawno rozdziału, ale nie miałam kompletnie czasu! Siedziałam po nocach i starałam się coś konkretnego napisać, ale nie zawsze chciałam siedzieć do 3, bo następnego dnia usypiałam na lekcjach. Od 1 lutego mam ferie, także obiecuję, że wszystko nadrobię! :D Szykuję dla was specjalną notkę o trochę innej tematyce! Ale nadal o HP! (tyle że to nie będzie rozdział!) Następny rozdział będzie blisko lutego, a ten specjalny jeszcze w tym miesiącu.
Enjoy!:)