piątek, 26 lutego 2016

Rozdział XII "Rozpacz, ból i cierpienie"

Podeszłam do miejsca Pokoju Życzeń, a przede mną pojawiły się drewniane drzwi. Wzięłam dwa głębokie wdechy i pociągnęłam za metalową klamkę. Zamknęłam oczy i nie otwierałam ich dopóki zamknęłam drzwi. Spojrzałam na niego. Był strasznie zmartwiony i zamyślony, bo nie zauważył jak wchodzę. Patrzył się znowu nienawistnie za okno, jakby chciał zamordować coś na zewnątrz. Chciałam tak stać i nie odzywać się, aby on sam wreszcie się zorientował, ale szybko zdradziłam się, gdy usiadłam na fotelu. Cały pokój wyglądał jak bardzo stary salon, a jego meble były zakurzone i niemodne. Zerknął na mnie przez ramie i się obrócił. - Jednak jesteś... - uniósł brwi.
- Zdziwiony? - spytałam ironicznie, robiąc tą samą minę co on - Malfoy, teraz nie czas na monologi! Chcę, żebyś powiedział mi dlaczego tu jestem - powiedziałam spokojnie. Draco zmarszczył czoło i podszedł bliżej. Zlustrował mnie dokładnie wzrokiem, co trochę mnie krępowało, a następnie złapał mocno za moją rękę i odsłonił znak.
- Mógłbyś poprosić?!-szarpałam się z nim chwile, ale on nie dawał za wygraną.
- Tobie też się zmienił - szepnął - Czego znowu! -puścił moją rękę i walnął mocno pięścią w ścianę.
- Wiesz co to może oznaczać? -zapytałam zbita z tropu. Nie wiedziałam co mam w tym momencie myśleć, a zatem palnęłam kilka głupstw.
- Wiedza jest jedynym rozwiązaniem - zacytował treść zagadki - Jedno jest pewne... - stwierdził.
- Co takiego? - spytałam z nadzieją, że coś wie lecz czego mogłam się spodziewać?
- Wiedza nie jest związana z tobą - uśmiechnął się łobuzersko, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Za bardzo ci do śmiechu - stwierdziłam drapiąc się po policzku - Jesteśmy w poważnym zagrożeniu, a ty sobie żartujesz - westchnęłam.
- Sama mówiłaś, że jesteśmy w tym we dwoje, więc w takim razie próbuję dojść do jakiejś lepszej relacji, bo ciągłe warczenie na siebie nic nie da! - usiadł na kanapie naprzeciwko. 
- Masz teraz w planach całowanie moich stóp, żebym powiedziała ci o co chodzi? - zaśmiałam się i poprawiłam włosy.
- Nie myśl, że będę lizał kiedykolwiek czyjąś grzybicę! - odgryzł się i z tryumfalnym uśmieszkiem stanął za oknem. Przyjrzałam mu się.
- Co widzisz w tym oknie? Zbawienie? Karoca ma podjechać, księciu? - uniosłam brwi. Draco nie przejął się zbytnio moimi docinkami i usiadł z powrotem na miejscu.
- Lepiej zacznij myśleć póki żyjesz, bo w każdej chwili coś może nas napaść - warknął i rozłożył się na kanapie. Spojrzałam się na niego z politowaniem.
- Oczywiście Dracusiu! Już pędzę ci z pomocą i wezmę wszystko na siebie! - udałam głos jednej (i bodajże jedynej) z jego fanek - Pansy. Spojrzał na mnie żałośnie.
- Skończ - rozkazał i przywołał różdżką książkę - Tu powinnaś znaleźć coś o znaku - stwierdził i rzucił mi ją. Spojrzałam z zafascynowaniem na okładkę, ale zaraz walnęłam się otwartą dłonią w czoło,
-  Kretynie... - westchnęłam - To podręcznik od Wróżbiarstwa! - rzuciłam nim w jego twarz, jednak zdążył zrobić unik.
- To jedyna książka, którą widziałem w bibliotece! - tłumaczył się.
- Chyba jedyna, którą dotknąłeś przez ostatnie dwa lata! - poprawiłam go - Postaraj się pomyśleć! - rozkazałam i sama zaczęłam burzę mózgu i tak, jednego mózgu, bo Malfoy go nie posiada. Jeśli jedynym rozwiązaniem jest wiedza, to trzeba chwilę pomyśleć albo znaleźć się w miejscu, gdzie trzeba myśleć. Jednym z tych miejsc jest biblioteka, ale to byłoby za łatwe. Jest jeszcze jedno takie miejsce? Może sale szkolne? Tam też trzeba użyć myśli. Wszystko wydaje się za proste i oczywiste. Kto normalny dawałby rozwiązania w tak łatwych miejscach? A gdyby tak cofnąć się do znaku "Nadchodzę"? Co miało to oznaczać? Być może odkryłam prawdę i zagadka się zmieniła? Nadal nie rozumiem... Chwila, chwila...
- Wiem! - krzyknęłam wybudzając nas z transu myśli.
- Hy? - jęknął mało inteligentnie Malfoy.
- Musieliśmy odgadnąć oboje przekaz znaku i on się zmienił! - tłumaczyłam - Zapewne dowiedzieliśmy się o osobie, która "Nadchodzi" i mamy kolejny krok do wyjaśnienia wszystkiego! - mówiłam dalej.
- Wszytko świetnie, ale kto to mógł być? - spytał krzyżując ręce na piersi.
- Pomyśl chwilkę... Dowiedzieliśmy się o tym oboje i nie koniecznie w tym samym czasie... - mruknęłam.
- Może chodzi ci o sprawę z Sama-Wiesz-Kim? - zapytał kompletnie zwyczajnym tonem.
- Jesteś takim idiotą, że aż wyrósł ci zapasowy mózg! - podskoczyłam na miejscu z radości.
- Do usług - westchnął, a ja wzięłam się za dalsze opracowywanie.
- To znaczy, że osobą, która nadchodzi jest Sam-Wiesz-Kto. Pozostaje nam tylko szukać elementów związanych z nim! - powiedziałam tajemniczym głosem - Rozumiesz chyba, że znowu będziesz musiał użyć mózgu?! - spytałam spoglądając na niego, a Draco przytaknął żałośnie głową - Super. Nie możemy też brać tej zagadki na poważnie, bo wiedza może być tylko zapowiedzią następnej informacji, a my... - opadłam z hukiem na oparcie - Mózg mi zaraz wysiądzie! - żaliłam się, a chłopak nadal tylko skinął głową.
- Masz rację - odezwał się po chwili -Musimy zacząć szukać wskazówek i to natychmiast! - podniósł się z kanapy.
- Nie będę teraz się z tobą szlajać! Poza tym... - westchnęłam - nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy chodzi o RZECZ czy INFORMACJE - tłumaczyłam akcentując poszczególne słowa.
- Dlatego musimy to sprawdzić - warknął.
- Przepraszam cię paniczu, - ukłoniłam się żartobliwie - ale nie mogę udać się na poszukiwania z tobą, bo podwładni pomyślą, że mamy coś ze sobą wspólnego - mówiłam głosem pełnym ironii. Spojrzał się na mnie pogardliwie.
- Jak pragniesz księżniczko... - również ukłonił się lekko, ale bardziej po to, żeby się odgryźć. Prychnęłam na niego i wyszłam na korytarz. Rzuciłam spojrzenie na stopy,  które malutkimi kroczkami zmierzały przed siebie. Znów popadłam w natłok myśli. Zagadki są informacyjne, ja to wiem! Może próbują nam przekazać, że musimy myśleć nad tym jak coś robimy i dlaczego? Że wiedza jest jedynym rozwiązaniem? Ewentualnie, że nie wiemy o czymś co nadchodzi... Przeszedł mnie niepokojący dreszcz. Szłam dalej nie przyspieszając kroku. Co jeśli... ta zagadka ma związek ze śmiercią moich rodziców? To było tak bardzo dawno temu i nie możliwe, żeby ktoś miał zamiar się zemścić na mnie i Draco w prezencie. Nie możliwe! Walka z myślami jest jedną z tych, z których wychodzę pobita, a w tym przypadku - emocjonalnie. Nienawidzę się zamartwiać. Doszłam do Pokoju Wspólnego i weszłam do Dormitorium bez słowa do siedzących osób niedaleko kominka. Usłyszałam krzyki za drzwiami.
- Lavender... - mruknęłam do siebie i weszłam cicho do środka. Buchnęła na mnie landrynkowy,  przesłodzony zapach. Skrzywiłam się.
- Patrzcie! Przylazła ta wredna... - wskazywała na mnie różowo włosa. Spojrzałam na nią kątem oka i mało nie wybuchnęłam śmiechem. Jej kolor włosów idealnie podkreślał ubrania, które miała na sobie! Zacmokałam pod nosem - Wiem, że to twoja wina! - warczała na mnie, a Katie powstrzymywała ją od ataku na moją osobę.
- To nie ja - powiedziałam lekko.
- Kto jak nie ty?! - darła gardło dalej, a jej twarz przybrała buraczany kolor. 
- Nie wiem, nie ja - powtórzyłam sięgając po podręcznik. 
- Mam ci wierzyć?!
- Tak.
- Nie! - kłóciła się ze mną, spoglądając czasami na Alex i Ginny, które stały potulnie przy kącie. 
- Myśl co chcesz, ale mnie w to nie mieszaj! - wychyliłam wzrok - Dawno skończyłyśmy temat naszej znajomości - wróciłam do czytania.
- Wiesz, że przez ciebie mam roczny szlaban na wychodzenie do Hogsmeade bez pozwolenia?! - żaliła się. 
- Yhym - jęknęłam przewracając stronę. Brown pociągnęła przyjaciółkę za rękaw i wyszła z Dormitorium rzucając jeszcze "Nienawidzę was!" i trzaskając drzwiami.
-*-

Następnego dnia założyłam na siebie kurtkę i biorąc torbę wyszłam niezauważalnie z Dormitorium. Wyszłam na błonia i zobaczyłam go przed sobą, biegł szalenie w stronę "jego miejsca".
-  Cod! - krzyknęłam nie zwalniając kroku - Codie, stój! - wrzeszczałam dalej, ale on nie zwracał na mnie uwagi. Usiadł na kamieniu i puścił mocno kaczkę do jeziora.
- Ej, słyszysz mnie? - z uśmiechem podeszłam bliżej niego. Spojrzałam na jego twarz, po której... lały się łzy. Zbladłam. Chwyciłam go za ramię u siadłam blisko - Chcesz się wygadać? - spojrzałam mu w czerwone z rozpaczy oczy.
- O- ona...- mówił półgłosem - Ona nie żyje Leselie! Zabił ją! - przytulił mnie i zaczął wypłakiwać się w moje ramię. Objęłam go nieśmiało i zamarłam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po raz pierwszy ktoś tak bardzo wywarł na mnie milczenie.
- Codie, ja... - mruknęłam mu do ucha.
- Ona nie żyje! - jęczał co raz głośniej - Moja matka nie żyje... - pociągnął nosem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam po długiej przerwie! Przepraszam za wszystko, ale niestety moje udziały w konkursach, festiwalach i trzech treningach tygodniowo są wykończające... Od dzisiaj postaram się publikować rozdziały zawsze w soboty :3 Jeśli to czytacie to proszę zostawić komentarz, bo bez niego czuję się mało zmotywowana i tak wychodzi XD Bardzo dziękuję za aktywność i widzimy się w następnym! <3